sobota, 6 sierpnia 2011

Dzień Trzeci.

Obudziły ją krople deszczu rozbijające się o namiot, z tropiku kapało jej na głowę. Wyniosła swoje rzeczy i usiadła w samochodzie, czekając aż się rozchmurzy. Po jakiejś godzinie na niebie pojawiło się słońce. Udali się wszyscy na miasto, aby coś zjeść, później poopalać się na plaży. Kiedy wrócili okazało się, że zabrakło kilku produktów do obiadu. Jej przyjaciele już dawno zauważyli, kto wpadł jej w oko i chcąc ją zeswatać poprosili, by poszedł wraz z nią do sklepu, żeby nie zgubiła się sama. Rejczel myślała, że ze wstydu zapadnie się pod ziemię. Usiadła w namiocie protestując, iż się z niego nie ruszy. Jednakże po chwili namysłu, poszła do ubikacji poprawić makijaż i zdecydowała wziąć się w garść i pójść. Kto wie, może to życiowa szansa - wyszeptała. Tego dnia wyglądała cudownie, Cassie trochę się namęczyła by wyprostować jej średniej długości rude włosy. Wychodząc z łazienki zobaczyła, że jej ukochany, już na nią czeka. Wciąż rozmawiali, nie było ani chwili ciszy. Wracając umówili się, że wieczorem pójdą na plażę. Była tak bardzo szczęśliwa, nie wierzyła w to co się działo, wciąż obawiała się, że to jedynie sen i ktoś za chwilę ją obudzi, a tego nie chciała. Dawno się tak nie czuła, przy nim odzyskiwała radość życia, naprawdę czuła, że żyje. Wieczorem spotkali się, spacerowali za rękę, całowali się, tulili. Straciła poczucie czasu, kiedy spojrzała na zegarek było kilka minut po północy. Rzekła, że pójdzie już spać. Poszedł razem z nią, lecz kiedy zobaczył przemoczony namiot oznajmił jej, iż nie pozwoli by tam spała, gdyż może się rozchorować, a tego by sobie nie wybaczył. Zaprowadził ją do swojego campingu. Był on dość duży, wchodziło się do większego pomieszczenia w którym stało kilka szafek i wielkie łóżko, na którym mieli spać oni. Na lewo za zasuwanymi drzwiczkami było drugie, mniejsze pomieszczenie w którym stało łóżko piętrowe i jeszcze jedno, jednoosobowe. Spali tam jego koledzy. Położyli się i rozmawiali, później nie były potrzebne im słowa. Wystarczyło, że patrzą w swoje oczy i oboje wiedzieli co chcą powiedzieć. Nie chciała zasypiać, bała się, że kiedy się obudzi jego już nie będzie. Nad ranem zasnęli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz